Kosmiczne jedzenie
Spójrzmy na
sposób jadania w aspekcie „kosmicznego holizmu”, a
nie wartości dietetycznych, czy ekonomi. Pożywienie jest naszym
pomocnikiem, sprzymierzeńcem, ale też gdy będziemy koncentrować się
tylko na skrzętnym doborze witamin i mikroelementów - naszą
zgubą. Wówczas nie będzie nam dane ujrzeć świata nad
horyzontem naszych skrupulatnych działań. Bowiem bez względu na to co
jemy, nasze organizmy będą zdrowe, jeśli zdążamy w dobrym,
akceptowanym przez siebie kierunku. Kroczymy własną drogą, wykonujemy
pożyteczną pracę w skupieniu i uwadze, jesteśmy wdzięczni za dar
życia i przepełnieni miłością. I nikogo nie krzywdzimy.
„Wszystko ma przód i tył, a im większy przód, tym większy tył”
- filozof żywienia, makrobiotyk, George Ohsawa
Wpływ jedzenia na życie
„Nie szukaj
daleko żony, bierz pierwszą z brzegu i karm ją właściwie” -
mówią Chińczycy. Czy jest w tym - wydającym się nam tutaj i
teraz żartobliwym patrzeniu na świat - chociaż odrobina prawdy?
Niewątpliwie, to co jadamy
ma ogromny wpływ na nasze życie, nasze myśli, wybory, sposób
reagowania, ustalanie priorytetów. Nie tylko z punktu naszego
zdrowia i kondycji naszego organizmu. Różne produkty spożywcze
różnie działają na nasze zmysły, ale także na naszą duchowość,
mistycyzm.
Jeśli jesteś zbyt spięty
odżywiając się wysokobiałkową dietą - rozluźnij się, jedz więcej
surówek, owoców, świeżych soków. Jeśli jadłeś
zbyt dużo słodyczy - jedz warzywa, fasolę, zboża. Pozwoli ci to
uporać się z problemem. Jeśli jadłeś bardzo skromnie i zaczynasz
odczuwać pustkę - otwórz się, wzmocnij dietę, wzbogać ją,
pozwól sobie na łakomstwo.
Oczywiście większość pracy
związanej z oczyszczaniem i leczeniem organizmu wykonuje za nas sama
natura. Ilekroć w świecie zewnętrznym pojawia się kupa śmieci,
natychmiast zjawiają się owady i zwierzęta padlinożerne, które
przekształcają te resztki w pożyteczną materię. Podobne procesy
przebiegają także wewnątrz organizmu. Jeśli w jakimś rejonie pojawi
się zbyteczna materia, układ odpornościowy przystępuje do jej
usuwania lub zintegrowania jej z organizmem. Sztandarowym wręcz
przykładem takiego działania jest zwykłe przeziębienie lub krosty.
Organizm za pomocą wyprodukowanego śluzu, czy ropy usiłuje wyrzucić
niepotrzebne składniki na zewnątrz. Niestety, jakże często mu w tym
przeszkadzamy blokując chemicznymi lekami wyrzucanie śluzu poprzez
katar, czy kaszel.
Sprzątanie organizmu
Objawy „sprzątania”
organizmu, po przejściu na zdrową dietę Michio Kushi sklasyfikował w
następującej kolejności: 1. ogólne zmęczenie, 2. bóle i
pobolewania, 3. gorączka, uczucie zimna, kaszel, 4. nienormalne
pocenie się i częste oddawanie moczu, 5. wydalanie przez skórę
i brzydki zapach ciała, 6. biegunka lub zaparcie, 7. czasowe
obniżenie popędu płciowego, 8. czasowe wstrzymanie miesiączki, 9.
drażliwość umysłu, 10. inne krótkotrwałe objawy: niespokojne
sny, wypadanie włosów, uczucie chłodu.
Wszystkie pojawiające się
symptomy, a także choroba są jedynym choć brutalnym sposobem
porozumiewania się ciała ze świadomością. Powinny być dla nas jak
światełka na desce rozdzielczej samochodu sygnalizujące brak benzyny,
czy za wysoką temperaturę silnika. Gdy nie zauważamy ich i nie
rozumiemy co nasz organizm chce nam przekazać - następują silniejsze,
wyraźniejsze symptomy, których skutki później trudniej
usuwać. Gdy jednak usuwamy jedynie symptomy, zewnętrzne objawy
choroby, a nie staramy się skontaktować z ich przyczynami to
przypomina to sytuację, gdy rozbijamy światełko sygnalizujące brak
oleju w samochodzie, zamiast po prostu dolać tego oleju. Gdy najpierw
„zbijemy światełko”, na przykład, wytniemy migdałki itp.,
a później skorygujemy nasz błąd, czyli zaczniemy stosować
właściwą dietę, to przypominać będzie to sytuację, gdy samochód
będzie wprawdzie dobrze funkcjonował, ale komunikacja pomiędzy
kierowcą, a samochodem będzie już utrudniona.
Wpływ jedzenia na ducha
Uprawa zbóż
na całym świecie kojarzy się z rozwojem cywilizacyjnym. We wszystkich
mitologiach mowa jest o bóstwach, które przynoszą
ziarno i uczą ludzi uprawiania zbóż. Produkty zbożowe takie
jak chleb, stanowiły rekwizyty religijnych rytuałów, czczone
były jako podstawa życia. Ziarna zbóż mają wpływ na sferę
psychiczną i duchową. Spożywane w nadmiarze mogą wzmagać surowość,
obłudę i szczególny rodzaj pewności siebie, która nie
znosi krytyki. Ale w odpowiedniej ilości spożywane jako pełne ziarno
pobudzają do holistycznego postrzegania świata. Tradycja Indian
środkowoamerykańskich głosi, że ziarna zbóż ułatwiają kontakty
towarzyskie i zbliżenia. Na Zachodzie zaś łamanie się chlebem z
bliźnim symbolizuje bliskość i braterstwo. Dieta bogata w brązowy
ryż, proso, jęczmień, kasze i mąki z pełnego przemiału sprawia, że
zmienia się percepcja życia. Znika uczucie wyalienowania,
odseparowania, obcości i przemienia się w poczucie więzi, integracji,
jedności. Strączkowe i zboża tworzą tradycyjną parę w
zdrowym systemie odżywiania.
Wyrastające w dół
korzenie odwracają się od światła, wchodząc głęboko w mroczny
chłód wilgotnej ziemi. Stanowią oparcie dla rosnących w górę
pędów, wysysają z gleby składniki odżywcze i ślą je w górę,
ku niebu. Są symbolem stabilności i siły. Niektóre korzenie są
tak potężne, że rozsadzają skały stające im na drodze. Ponieważ
korzenie rosną w ciemności i ciszy, są związane z ziemią, czerpią z
niej. Mogą wspomagać te same cechy w ludziach, którzy je
spożywają, czyli: wzmacniają zwartość, opanowanie, przywiązanie do
ziemi, opiekuńczość. Jadanie korzeni wzmacnia poczucie tożsamości.
Są dwa rodzaje jadalnych
korzeni: jedne to warzywa, drugie to dodatki i przyprawy. Generalnie
raczej nie zdarza się, aby ktoś jadał nadmiernie dużo korzeni. W
przypadku diet nadmiernie bogatych w zboża, rośliny strączkowe i
korzeniowe obserwuje się, że wzmagają one wewnętrzną sztywność,
zadufanie, emocjonalną oziębłość i nieruchawość. Ludzie tacy raczej
wolą siedzieć i myśleć niż biegać i tańczyć. Cechy te można jednak
łatwo zrównoważyć dodając organizmowi uskrzydlającej energii
owoców, ziół i przypraw.
Podczas, gdy korzenie
rozpościerają się pod ziemią, pędy rosną w górę i
zwracają się ku słońcu. Liście wiążą światło słoneczne, a my
potrzebujemy liści i roślin jako pośredników w wymianie
energii z kosmosem, bo sami nie umiemy tego robić. Liście poruszają
się na wietrze i dlatego najlepiej nadają się do stymulowania ruchu.
Ogólnie wzmagają uczucie lekkości i otwierania się, dają
wrażenie jasności i lekkości. Ale uwaga, nadmiar zieleniny w diecie
powoduje apetyt na słodycze.
Owoc jest
skończonym, ostatecznym celem istnienia rośliny, teraz droga po
osiągnięciu dojrzałości - prowadzi wstecz: owoc ulega rozkładowi, aby
mogło powstać nowe życie. Ponieważ energia roślin płynie do góry
i na zewnątrz, większość owoców stymuluje otwartość, lekkość,
nawet wesołość i zachowania ekstrawertyczne. Jedzone w nadmiarze
powodują, że zaczynamy bujać w obłokach. Inne produkty roślinnego
pochodzenia jak cukier, alkohol, czy narkotyki pogłębiają ten stan.
Owoce pomagają ciału i duchowi osiągnąć pewną harmonię. Jadanie
owoców wspomaga także wizję artystyczną, która w
szerokim sensie jest dla ludzi tym samym, co kwitnienie roślin. Nie
pobudza jednak zdolności twórczych w dziedzinach bardziej
przyziemnych, jak prowadzenie firmy czy inne biznesy.
Grupę roślin z rodziny
psiankowatych należy rozpatrywać osobno, ze względu na jej
specyficzne właściwości. Rodzina ta obejmuje 92 kategorie w skład
których wchodzi ponad 2 tysiące gatunków. Należą do
nich zarówno rośliny pobudzające, trujące i lecznicze, takie
jak: tytoń, mandragora, lulek czarny, wilcza jagoda, jak i rośliny
jadalne, takie jak: ziemniaki, pomidory, bakłażany, papryka.
Psiankowate bogate są w alkaloidy, które są substancjami
silnie działającymi na żywe organizmy. Na szczęście, dojrzałe
warzywa: bakłażany, papryka i pomidory zawierają ich tylko śladowe
ilości. Ziemniaki natomiast zawierają glikozyd zwany solaniną, który
znajduje się bezpośrednio pod skórką.
Dlaczego ziemniaki i
pomidory niegdyś uważane za trujące, zyskały na zachodzie Europy taką
popularność, jaką nie cieszyły się nigdy dotąd? Spróbujmy
spojrzeć na ten problem nie ze strony ekonomii, czy wartości
odżywczych tych roślin ale pod kątem „kosmicznego holizmu”.
We wszechświecie nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystko ma
gdzieś swoje często ukryte, a zawsze głębokie uzasadnienie. Nie
zależnie od tego, czy to postrzegamy, czy nie. Społeczeństwa
funkcjonują - w myśl tej koncepcji jako organizmy obdarzone zbiorową
świadomością i nieświadomością, a wszechrzeczy są ze sobą powiązane.
Myśliciel i antropozof Rudolf Hauschka twierdził, że ziemniak i
pomidor są darem zachodniej półkuli i pojawiły się na
początku nowej fazy rozwoju świadomości, mianowicie Ery Rozumu.
Można je postrzegać - mówi Hauschka, jako produkty stymulujące
aktywność intelektualną, myślenie abstrakcyjne i materializm.
Podbudowują one także pewnego rodzaju egoistyczne samozadowolenie
- twierdzi antropozof. Te właśnie cechy dały początek cywilizacji
Zachodu, nad którą zawisł „miecz obosieczny” nauka
i technologia. Cena, jaką przyszło nam zapłacić za ten
niepowstrzymany pęd do wiedzy i zdolność wpływania na środowisko jest
duża. Faza ta - jak oceniają ją inni myśliciele - zbliża się obecnie
do kresu. Hauschka pisze: Psiankowate pomogły nam przebyć
materialistyczną fazę, w spadku po niej pozostały nam zdolności,
które - jeśli zdołamy się ich uchwycić - mogą stać się
fundamentem nowego naukowego światopoglądu.
I rzeczywiście, wielu
ludzi, coraz częściej, całkiem nieświadomie zastępuje ziemniaki
pełnym ziarnem, ryżem, kaszami, jednocześnie odchodząc od
materialistycznego światopoglądu w kierunku holistycznego i duchowego
rozumienia świata, zachowując jednak wiedzę i zdolności zdobyte w
fazie „materialistycznej”.
Już Pitagoras w swoich
traktatach o dietetyce pisał o jadalnych gatunkach wodorostów,
a w Chinach, Japonii znane były już 3 tysiące lat temu. Odznaczają
się one niezwykle wysoką koncentracją składników odżywczych:
białka, wapnia, żelaza, fosforu, potasu, manganu, wielu cennych
witamin, na przykład A i z grupy B, no i oczywiście jodu. 2 łyżki
wodorostów dziennie to doskonały dodatek do diety wegańskiej,
czy wegetariańskiej. W dobie naszej cywilizacji cenną zaletą
substancji: alginianu sodu występującego w wodorostach, jest
neutralizowanie substancji radioaktywnych w organizmie, strontu 90
poprzez wiązanie go, a następnie wydalanie. Nie powinno się jednak
jadać ich za dużo - wówczas bowiem doprowadza to do nadmiaru
minerałów w organizmie, co może oddziałowywać negatywnie na
niektóre narządy, zwłaszcza na skórę i tarczycę.
Nadmiar minerałów daje o sobie znać odczuciem „odlotu”,
nieobecności, zaburzeniami równowagi umysłowej.
Zioła i przyprawy
należą do dwóch światów: z jednej strony używane są w
kuchni, ze względu na swój aromat i walory smakowe, z drugiej
zaś używane są jako leki w medycynie. Niedobór przypraw
aromatycznych może spowodować kłopoty z przyswajaniem, nadmiar śluzu,
ociężałość umysłu, ponurość, przesadną skrupulatność w pracy i w
życiu, brak luzu. Z drugiej strony nadmiar pobudzających przypraw i
ostrych potraw może powodować dolegliwości trawienne, osłabienie
mięśni, „odlot”, nadaktywność i brak koncentracji.
Kryształy - o nie
toczyły się niegdyś wojny, wytyczano szlaki handlowe, odkrywano nowe
lądy, stanowiły symbol luksusu. W Rzymie słone grudki były monetą,
żołnierzom płacono żołd tak zwanym - salarium, w Persji cukier
nazywany był rzadkim i cudownym lekiem i był środkiem
uspokajającym ordynowanym z wielką ostrożnością.
Skąd tyle zachodu? Być
może dlatego, że potrzebujemy ich krystalicznej natury. Hauschka
powiada, że dodajemy soli do pożywienia nie tylko dla smaku, lecz
także dlatego, żeby myśleć. Sól pomaga się krystalizować
naszym myślom. Z punktu widzenia holistycznego idea ta znajduje także
potwierdzenie w obserwacji - prymitywne ludy kierujące się intuicją,
rzadko używały soli, natomiast starożytni Grecy i inne cywilizacje
intelektualistów i myślicieli, darzyli sól wielkim
szacunkiem. Także dzieci najczęściej zjadają duże ilości soli,
domagając się jej natarczywie, w wieku, gdy zaczynają mówić i
myśleć abstrakcyjnie.
Sól i cukier
- wytrącone zostały z substancji płynnych: wody morskiej lub soku z
buraka lub trzciny cukrowej i uformowały się w regularne cząsteczki o
gładkich, płaskich powierzchniach. Forma ich jest niezwykle
regularna: kryształy składają się z systematycznie ułożonych,
identycznych cząsteczek o wyraźnym rysunku.
Od zarania fascynowały
ludzi. Podobnie jak Afrodyta z piany morskiej, wyłaniają się z silnie
nasyconych roztworów. W miarę jak płyn ochładza się,
substancja w nim rozpuszczona osadza się w postaci stałych ciał o
gładkiej powierzchni.
Życie poczęło się z
soli i nigdy się od niej nie uwolni - pisał specjalista w
dziedzinie minerałów Henry Schroeder.
Ale, tak jak minerały te
są nam niezbędne do życia, tak w ilościach przekraczających normę,
stają się truciznami. Nadmiar soli staje się przyczyną niemałych
problemów zdrowotnych. Powoduje upośledzenie organizmu w
usuwaniu z niego tłuszczy i związane z tym dolegliwości nerek,
zatrzymanie płynów, nadciśnienie, choroby sercowo-naczyniowe,
migreny. Na poziomie duchowym niedostatek soli podważa ostatecznie
fundamenty uduchowienia w każdym z nas. Nadmiar soli, natomiast
może powodować suchość i stwardnienie lub opuchnięcie i zatrzymanie,
w miarę jak duch sztywnieje, wracając do przeszłości i zmieniając się
w kamienny monument.
Ludowa mądrość dostrzega
związek pomiędzy solą, a radosną żywotnością, o czym świadczy
powiedzenie: „sól ziemi”.
Ludzki organizm
przystosowany jest do współdziałania z innymi systemami. W
przypadku pożywienia systemy te są naturalnymi, pełnymi produktami,
takimi, jakie wydaje ziemia. Jeśli spożywamy pojedynczy, odseparowany
od innych element systemu, to aby zachować równowagę
homeostatyczną, musi się w naszym organizmie uaktywnić mechanizm
przystosowawczy i kompensacyjny. Nasz ustrój jest wyjątkowo
pomysłowy - aby rozłożyć cukier rafinowany, czerpie brakujące
składniki odżywcze (te które zostały odebrane w procesie
rafinacji całościowemu produktowi, jakim jest burak cukrowy) z innych
źródeł. Źródłami tymi mogą być inne produkty znajdujące
się w tym samym posiłku lub też własne tkanki organizmu. Dlatego
jadając biały cukier tracimy z naszych rezerw witaminy z grupy B,
wapń, fosfor, żelazo i inne składniki odżywcze. Najczęściej cierpią
nasze zęby, które są rezerwuarem wapnia. Te „ssące”
działanie cukru jest także powodem dręczącego głodu u niektórych
łakomczuchów. Głód ten jest właśnie wynikiem niedoboru
wielu składników: błonnika, witamin, minerałów. Drugą
sprawą jest to, że istnieje pewien rodzaj równowagi pomiędzy
spożyciem mięsa i białego cukru. Czysty węglowodan, jakim jest
cukier, pasuje do pozbawionego węglowodanów produktu
białkowego, jakim jest mięso. Jadanie mięsa i cukru stymuluje się
więc wzajemnie. Cukier - według niektórych specjalistów,
takich jak np.: William Dufy w książce Sugar Blues - uważany
jest za substancję o działaniu narkotycznym. Różnica
pomiędzy uzależnieniem od cukru a uzależnieniem od narkotyków
polega w znacznej mierze na stopniu uzależnienia - twierdzi autor
Sugar Blues. Dwie reakcje jedzącego kwalifikują cukier jako
narkotyk. Pierwsza - że zjedzenie niewielkiej ilości cukru stwarza
zapotrzebowanie na następne i większe jego porcje i druga, że
odstawienie cukru powoduje objawy głodu podobnego do narkotycznego,
który może trwać od trzech dni do trzech tygodni, a objawia
się bólami głowy, zmęczeniem, depresją, znużeniem, zmiennością
nastrojów itp. Dopóki spożycie cukru nie przekracza
zapotrzebowania organizmu na „czyste węglowodany”
niezbędne do zrównoważenia spożycia białka, wówczas
organizm funkcjonuje prawidłowo i radzi sobie z dostarczanym cukrem.
U wegetarian, jadających niewielkie ilości białka, głównie
pochodzenia roślinnego, już niewielka ilość cukru może zaburzyć
homeostazę w organizmie. Dostarczany cukier bardzo szybko powoduje
względny niedobór składników odżywczych.
Dlaczego więc tolerujemy
białą śmierć w naszej diecie, mimo iż wiemy ilu spustoszeń
może dokonać w naszym organizmie? Dlaczego dzieci wychowane na
zdrowej diecie, czy ludy tubylcze, które nie znały wcześniej
cukru natychmiast zaczynają szaleć na jego punkcie? Jaka kosmiczna
przyczyna sprawia, że rafinowany cukier stał się produktem tak
pożądanym dla większości ludzi? Cytowany już wcześniej Rudolf
Hauschka twierdzi, że krystaliczna struktura cukru czyni go podobnym
do soli, lecz zamiast krystalizować myśli, cukier raczej podbudowuje
ego, a zatem cechy osobowości. Z obserwacji wynika, że tam gdzie
społeczeństwa konsumują większe ilości cukru, tam pojawia się więcej
silnych indywidualności. Antropozof twierdzi, że cukier spełnił już
swoją rolę, gdy człowiek jako jednostka osiągnął pełnię
samoświadomości i znalazł swoje miejsce w kosmicznym porządku. Po
osiągnięciu tego etapu rozwoju nawet niewielkie ilości cukru tworzą
nadmiar, a wyeliminowanie go z diety staje się dość łatwe.
Z duchowego punktu
widzenia nadmiar cukru sprawia, że stajemy się patologicznymi,
wyalienowanymi indywidualistami, tak boleśnie odczuwającymi naszą
odrębność, że może się to nawet stać przyczyną zachowań
kryminogennych. Jeśli indywidualna świadomość nie przebudzi się,
nałogowiec słodyczy może stać się somnambulikiem, żyjącym jakby w
gęstej mgle. Natomiast właściwa ilość cukru (jest to naprawdę
niewielka ilość i bardzo zmienna dla różnych ludzi,
przeciętnie około jednej łyżeczki dziennie) podtrzymuje
samoświadomość i silną osobowość. Kiedy dojdziemy do ładu sami z
sobą, wówczas najczęściej słodycz cukru nie jest nam w ogóle
potrzebna.
Oleje, tak jak
wszystkie inne substancje mogą mieć działanie pozytywne i
niepozytywne. Niedobór tłuszczu w organizmie daje uczucie
wewnętrznego chłodu. Funkcje ustroju ulegają spowolnieniu z braku
ciepła, a tkanki stają się kruche. Nadmiar powoduje wewnętrzne gorąco
i także może spowolnić krążenie i wywołać niedrożność naczyń
włosowatych, co objawia się zimnymi kończynami. Co ciekawe - nadmiar
tłuszczu może doprowadzić do wysuszenia skóry. Gromadząc się
pod skórą, uniemożliwia wilgoci z wnętrza organizmu
przedostanie się do wyższych warstw naskórka. Łupież,
pęknięcia i złuszczanie się naskórka mogą świadczyć nie o
niedoborze, jak często twierdzą specjaliści, ale o nadmiarze tłuszczu
w organizmie.
Na płaszczyźnie
psychiczno-duchowej niedobór tłuszczu sprawia, że ludzie stają
się ponurzy i obojętni. Natomiast nadmierne jego spożycie tłamsi
aktywność psychiczną i duchową, osłabia zmysły i refleks i ogólnie
spowalnia funkcje, zwłaszcza jeśli towarzyszy temu także niedobór
snu. Spożywanie zatem dobrej jakości tłuszczów, najlepiej
oliwy czy olejów na zimo tłoczonych i we właściwych
proporcjach, na poziomie fizycznym czyni skórę gładką, oczom
nadaje blask, ciału prawidłową temperaturę, a na psychicznym -
pozytywnie nastawia do świata zewnętrznego.
Mleko jest bardzo
pożywne, uspokaja duszę, niesie ze sobą ciepło życia, które
pomaga dziecku rozwijać własną osobowość i zdolność do dawania ciepła
i miłości. Mleko odbierane jest przez nasz mózg, w warstwie
podświadomości, jako pokarm obdarzony spokojem, błogosławieństwem i
niewinnością dzieciństwa. Dlatego tak ciężko dorosłym osobom, mimo iż
dawno wyszły z czasów dzieciństwa, odrzucić mleko z diety.
Na poziomie duchowym mleko
ponownie łączy nas z energią Matki i odświeża uczucia, których
doznajemy w dzieciństwie: nie skrywane emocje, spontaniczną skłonność
do śmiechu i do łez, zadowolenie, ale też i poczucie zależności.
Wskrzesza błogosławioną niewinność i brak świadomości. Tak więc jak
długo spożywamy regularnie mleko, tak długo nie możemy oderwać się od
piersi i niezależnie od wieku, nie jesteśmy zdolni uaktywnić naszych
talentów jako dorośli.
Mleko zwierzęce ma inny
niż ludzkie, skład chemiczny i inne pole energetyczne. Ponieważ jest
produktem gruczołów wchodzących w skład układu rozrodczego
zawiera hormony, w tym gonadotropiny, hormony tarczycy, sterydy i
czynniki powodujące rozrost naskórka. Rola jaką może odgrywać
czynnik wzrostu w powstawaniu nadwagi, czy rozwoju nowotworów
nie została jeszcze do końca zbadana. Po „przygotowaniu”
go przez przemysł spożywczy, czyli pasteryzowaniu, sterylizowaniu,
homogenizowaniu, wzbogacaniu, jest to już zupełnie inny produkt niż
ten, który w naszym mózgu tak pięknie się kojarzy.
Tu także, jak przy mleku,
istnieje niesamowita przepaść pomiędzy mięsem świeżo
upolowanego jelenia, a mięsem wołu zniewolonego w ciasnym boksie,
który chorował na wszelkie cywilizacyjne choroby włącznie ze
zwyrodnieniem kości, raka i gruźlicę, faszerowany był hormonami
wzrostu i lekami.
W sferze duchowej mięso
wiążę z rzeczywistością fizykalną i kultywuje zainteresowania
materialnym aspektem egzystencji, skłania do manipulowania materią i
chęci rozszerzania terytorium, co prowadzi często do działań
agresywnych i wojennych. Nadmierne spożywanie mięsa hamuje poczucie
jedności ze wszechświatem. Rozwija obłudę, nietolerancję i ten
szczególny rodzaj hałaśliwej arogancji, która żąda od
otoczenia nieustannego zainteresowania i wszędzie szuka wrogów.
Ale nie tylko poszczególne
składniki diety są ważnymi czynnikami wpływającymi na zdrowie,
samopoczucie i widzenie świata. Sposób przygotowywania
posiłków ma tu także swoją wielką rolę. Nie zawsze chcemy
przyjąć od natury nieskażone i niezmodyfikowane bogactwo darów.
Wszystkie niemalże kultury od zarania dziejów modyfikują dary
natury, zarówno przez gotowanie, smażenie, duszenie, jak i za
pomocą mikroorganizmów, czyli fermentację, marynowanie. A te
działania oddziałują na nasze organizmy znowu, nie tylko na polu
fizycznym, przez na przykład, ubytek witamin, czy mikroelementów
w gotowanych warzywach, ale także na polu duchowym i w wymiarze
„kosmicznym”. Dlaczego nie jemy darów natury w
formie najprostszej, takiej w jakiej występują? Peter Farb,
antropolog i autor książki Consuming Passion - The Anthropology of
Eating, uważa, że zawsze za dziwacznymi - wydawałoby się -
zachowaniami ludzkiej istoty kryją się jakieś racjonalne przesłanki.
Dlatego musi także istnieć powód, dla którego gotowanie
jest tak powszechne. Odpowiedzią na poziomie fizycznym jest to, że
gotowanie w produktach skrobiowych zmiękcza błonnik, sprawiając, że
zawarte w nich składniki odżywcze są łatwiej strawne, w produktach
zwierzęcych zaś niszczy bakterie gnilne i mikroorganizmy
chorobotwórcze. Autor uważa, że jakkolwiek gotowanie zmienia
pole energetyczne produktów, a także zabija niektóre
składniki odżywcze, nie należy go potępiać. Wysoka temperatura,
wilgoć, ciemność, czas - oto elementy gotowania. Są one także
elementami procesu trawienia. Tak więc - pisze Farb - gotowanie jest
swego rodzaju wstępnym trawieniem. Przejmuje część pracy, jaką
musiałby wykonać żołądek, trzustka i wątroba, a zatem ułatwia
organizmowi wchłanianie składników odżywczych. Nie zgodziliby
się zapewne z tym twierdzeniem zwolennicy surowej diety.
W sferze duchowej nadmiar
gotowanych potraw pozbawia nas uczucia lekkości i radości życia. Z
drugiej strony - jak twierdzi Annemarie Colbin - zbyt mała ich ilość
odbiera ciepło i poczucie wspólnoty, jaka rodzi się w
społeczności zgromadzonej wokół ogniska i parującego garnka.
Na podstawie książki
Annemarie Colbin - Odżywianie a zdrowie, wydanej przez Książkę i
Wiedzę.
|
|